Czy był stres przed? No pewnie. To chyba nieuniknione. Bardziej niż tego co będę robić obawiałam się atmosfery, tego jakie będą panie pielęgniarki,jak mnie przyjmą, czy coś pokażą , wytłumaczą? Z tego co słyszałam miałam być pierwszą praktykantką z pielęgniarstwa w tej przychodni.
Powiem tak...lepiej nie mogłam trafić! Panie pielęgniarki wszystkie przemiłe. Wszystkie były zadowolone z mojej obecności i wypytywały o różne rzeczy. I to nie tylko pielęgniarki, ale również lekarze pytali gdzie studiuje , który rok itd.
Jedna z pań pielęgniarek została przydzielona mi jako "opiekunka". To za nią miałam chodzić, ją prosić o pomoc i wypytywać o różne rzeczy. Pani X. na prawdę była świetna, pokazywała mi jak ona wykonuje różne czynności, tłumaczyła dlaczego. Pokazywała mi wszystkie igły , probówki , co do czego się używa :) Raz , zapytałam o zmianę kąta w zastrzyku domięśniowym, czy tak się robi , czy powinno- na następny dzień dostałam wydrukowaną opinię specjalisty na ten temat :)
Co robiłam w ciągu dnia?
Dzień zaczynał się od pobierania krwi. Raz pobrałam 7 razy z rzędu! Za 8 się nie udało..ale ogólnie było dobrze :) Czego można było się nauczyć, oprócz doskonalenia wkłuć? Wpisywanie do książki zabiegów danych pacjenta i oznaczanie kodami probówek. Która probówka na które badanie, na początku wszystko się miesza.
Później szłam do recepcji i rejestrowałam przychodzących pacjentów. Wpisywałam wyniki badań do systemu, wpisywałam wizyty lekarzy na następny dzień. Szukałam kartotek (te szuflady są zdecydowanie przeładowane). I robiłam różne inne papierkowe zadania. O! wypisałam też L4 :) Gdy przychodził ktoś na zastrzyk przyglądałam się jak wykonuje go pielęgniarka.
Dwa razy wybrałam się w ŚRODOWISKO, czyli do domu pacjenta, który nie mógł przyjść do przychodni. W pierwszym wypadku był to zastrzyk domięśniowy. Innym razem było potrzebne założenie wkłucia dożylnego, podłączenie kroplówki. Również wykonanie EKG (nie wiedziałam, że te sprzęty są całkowicie przenośne) .
W innym dniu w bardziej luźniejszym czasie razem z koleżanką z medycyny mierzyłyśmy sobie ciśnienie i poziom glukozy. Pierwszy raz też, używałam pulsoksymetru (który wskazuje saturacje i tętno).
Innym razem przysłuchiwałam się jak, pani doktor tłumaczyła koleżance zasady interpretowania EKG. Miałyśmy też okazję wykonać kilku pacjentom EKG tylko we dwie :)
Ogólnie oceniam ten czas bardzo pozytywnie. Zostałam dobrze przyjęta przez cały zespół. Mogłam poćwiczyć pobieranie krwi . Przez wpisywanie wyników, zwykle godz. dziennie, nauczyłam się norm na pamięć :P Miałam też okazje zapoznać się z programem Mmedica, który wydaje mi się jest w większości instytucji medycznych. Dostałam nawet przepis na ciasto :P Wiadomo w przychodni o wiele spokojniej niż w szpitalu, zupełnie inny charakter i tryb pracy, ale warto było doświadczyć czegoś nowego :)
![]() |
pomiar poziomu glukozy we krwi- tak, te niebieskie to moje ręce :) |
Za kilka tygodni czekają mnie praktyki na chirurgii :)
Jak wspominacie swoje pierwsze wakacyjne praktyki?
Till next time :)
S.
POZ też miło wspominam jeśli chodzi o pomoc pań pielęgniarek :). W ogóle na wszystkie moje praktyki (3 miejsca dotychczas - onkologia, SOR i POZ własnie) trafiłam na świetne pielęgniarki. Czego niestety nie mogę powiedzieć o wszystkich lekarzach (chwała Bogu - z wyjątkami), a to niestety oni powinni mnie głównie uczyć ;)
OdpowiedzUsuńMedyczna piątka! :D Pozdrawiam
To dobrze, że świetne były :) A byłaś sama czy z asystentem? O , ja jeszcze nie miałam okazji być na onkologii, ani na SORze , jakie wrażenia? :)
UsuńSama, niestety, bo kadra raczej mną i koleżanką niezbyt się interesowała... Były i plusy (mobilne godziny pracy ;)), co nie zmienia faktu, że nie nauczyłam się tam zbyt wiele. Onkologia - próba charakteru, ale było świetnie. Swoją drogą wiele można nauczyć się od tych ludzi chwytania prostych przyjemności życiowych :). Za to za rok interna - liczę, że będzie super ;)
OdpowiedzUsuń